środa, 6 lutego 2019


Noc wkradła się oknem, na balkonie siedzi i nie chce rozmawiać już z nikim.
Karafka na stole upita w połowie powtarza, że to nie pijackie wybryki
Ty leżysz swobodnie i plecy masz gołe, a zapach paruje w powietrzu.
Skrapla się nade mną i sprawia, że czuję na sobie te krople, jak gdyby po deszczu.
Ręce masz duże i duże masz dłonie, w nich czuję się co dnia jak nowa.
i mogę być znowu tą małą dziewczynką, przed każdym zmartwieniem się schować.
Dotykam Cię, lecz nie wiem jak Ty to odczuwasz, bo ja opuszkami  dotykam weluru
Zarazem czuję chwila po chwili, że jestem bliska przebicia kłamstw muru,
I kiedy Ty postanawiasz odwdzięczyć się na mojej skórze tym samym
Marzę, by ten moment się nigdy nie skończył, na ciele zostają dożywotnie plamy.
To, co wciąż mi dajesz, potrafisz zaskoczyć,
wiem, że mogę liczyć na Ciebie tej nocy,
a pisząc to głos mi się łamie i wzruszam się jak małe dziecko,
mimo, że nie wypowiadam tych słów, doceń – wiesz, że przyznać się jest mi ciężko.
Mogę napisać o Tobie tysiące wierszy, cytatów, poezji
Lecz żadne nie będzie lepszy od Twojej osoby, to będzie stek jakichś herezji.
I choć nie masz tego burdelu w konkretach jak ja i nie żyjesz szarością
Potrafisz to zaakceptować i rozszyfrować, gdy mówię do Ciebie miłością.