czwartek, 2 września 2021

Toksyczny

 

Rzuć we mnie kwiatami,
Uderz mnie falą miłości,
Wybij mi zęby słowami
O zazdrości i namiętności.

Podbij mi oko zachwytem,
Rzuć mną o ścianę rozkoszy,
Rozbij mi głowę skowytem
Gdy będziesz odchodzić w nocy.

Rzuć mnie na łóżko czułości,
Złam mi rękę objęciem,
Połam mi żebra z radości,
Utnij palec przed zaśnięciem.

czwartek, 10 grudnia 2020

Gdyby dwoje.

Gdyby dwoje było jednym,

Jedną drugą każde z dwojga

Jedno jak ten  głaz - wciąż bierny,

A drugie zbyt mocno kocha.


Gdyby do jednego dodać

Drugie co tak samo czuje,

I gdy tylko wspólna trwoga

Pierwsze ratować próbuje.


Gdyby pierwsze miało problem,

Drugie by znów powstać w całość

Pomoże mu znosić godnie

To co pierwszego zastało


I gdyby drugie żyło w szczęściu, 

A zabrakło by pierwszego

To czy na wspólnym ich zdjęciu

Było by pół, czy całego?

czwartek, 5 listopada 2020

Bez tytułu.

 Weszłam. 

Zamówiłam słońce i wiatr

Przyszedl Czas - miły kelner choć spieszyć się chciał...


Wyszłam.

Spod mrozu nart

Na fladze zakrwawionej, lecz zwiewnej 

Schować się miał.


Poszłam.

Bo ze wszystkich kart

Na straży stały biernej

Odłamki serca wśród skał 


Rozmyty obraz,

Na dole woda.

Słona.

niedziela, 4 października 2020

Typ: Mojżesz

 Kiedy przez oczy dusza zagląda,

On jak porcelanowa lalka wygląda.

Tęsknota nim pisze opowieść bytu

Jakby na dzwonek miał dźwięk skowytu.

Zamiast na studia

Chodził do studia.

I to okazała się bez dna studnia.

Wśród traw i roślin marniał piorunem,

Przy braku syntezy równał się z tajfunem.

Mówił, że warto się zapomnieć na chwilę,

By pamiętać długo życie. 

Tyle.

poniedziałek, 13 lipca 2020

14.07.2020

Może jeszcze kiedyś będę latać tak wysoko.
Wszak "nigdy nie mów nigdy" - gadają.
I może znów kolejny raz przymknę oko,
Tym razem sprawy niejasno się mają.
I może jeszcze poczuję ciepło na ustach, w dłoniach, na karku.
Mogłabym tu na to czekać lat *miliardów*
Nakłaniając wiatr do żartów...

Pustka, opuszczona dusza, brak snów

.

niedziela, 22 marca 2020

Pudełko

Leżę. Mimo wrzasku ciszy, która drze mi uszy.
Spoglądając w sufit widzę jak wali się ściana,
Kawałek po kawałku, gips, cegły kruszy,
Zza tego widoku się świat wyłania.
Drzewa wchodzą w każdy kąt mieszkania,
Słońce przykrywa cienie i dziury.
Już żadna istota wiatru nie przesłania,
Już odchodzą gdzieś te brudne chmury.
Przedstawienie kończy się nagle.
Mówią, że korona z głowy nie spadnie....
Szkoda.
A my dalej w pudełku zamknięci,
Nakręceni jak pozytywka wieczorową porą.
Marzeniami i oddechem tchnieni,
W walce o każdy dzień z ciemności zmorą.

piątek, 24 stycznia 2020

Bolało mocno,
Pulsowało.
Piekło - a może w piekle podobnie czułam.
Dziś już nie.
Ale kiedy wspomnę...
Kim jesteś? Chciałeś być kimś...
Zapraszam, kolacja gotowa.
Toast za pogrzebanie.
Czarna sukienka splątana w szprychy,
Niemoc w nogach, stare pedały.

Dobranoc.