czwartek, 17 listopada 2016

Poezja.



Pamiętam doskonale, byłaś taka świeża, nowa, ponętna…
Twoje oczy błyszczały, usta śmiały się do mnie.
Śliczna. Lekka. Naturalna… taka ruda z piegami, pamiętasz…
Nic się nie zmieniłaś od tamtych lat.

Złapałaś mnie za rękę i przywiodłaś tu.
Drzwi zamknął klucz… do którego mówiłaś tak pięknie.
Nie wychodzę stąd do dziś.
Podrzucasz mi tylko garść owoców i mleko.

Moją ręką odgarniasz swoje włosy.
Patrzysz w moje oczy i hermetycznie ściskasz moje usta swoimi wargami.
Niech mnie posądzą o „lesbijstwo”.
Dajesz mi tyle smutku i pokory, że nigdy nie odejdę.

Miliardy uśmiechów, miliardy łez.
Przy Tobie powstawały moje myśli, których byłaś narratorem.
Ja tylko odgrywam te role, będąc swojego reżysera aktorem – wciąż biorę.

Proszę, wyrzuć ten klucz.
Sprawdź, jak z niego wytopić coś innego.
Nie chcę wychodzić stąd.
Bądź ze mną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz